Pytania do niewierzących :-) ale wierzący też niech nie milczą :-)

Tydzień temu niewinny wpis rozpętał dyskusję na temat wiary. Jest Bóg czy go nie ma?! I o zgrozo to niewierzący  byli bardziej aktywni w tej dyskusji… Dziś pytania głównie do nich, choć wypowiedzieć się może każdy:
-Od jak dawna jesteście niewierzący? (bo większość chyba z mlekiem matki tego nie wyssała?)
-Cóż takiego się stało, że straciliście wiarę?
-Skąd przekonanie że Boga NA PEWNO nie ma?
Mam nadzieję że padną ciekawsze argumenty niż, że Boga nie ma bo nie ma dowodów na to że jest 🙂 albo, nie ma go, bo ja tak myślę 🙂 i nie odbijajcie piłeczki każąc mi przedstawić dowody na jego istnienie, tylko spróbujcie mnie przekonać do swoich racji 🙂

PS:Zauważyłem że Ci którzy w Boga nie wierzą mają doskonale przygotowane argumenty na potwierdzenie swoich racji,jakby czytali gotowe tezy, ale jakoś nikt do tej pory dowodów nie przedstawił… Ale wiadomo, dowody muszą mieć ci którzy wierzą… 🙂

PS:Ja po prostu chcę zrozumieć skąd to przekonanie graniczące z pewnością! Bo sam osobiście uważam że w życiu pewne są tylko śmierć i podatki, jak mawiał klasyk… Chcę was zrozumieć…

178 myśli na temat “Pytania do niewierzących :-) ale wierzący też niech nie milczą :-)

  1. Przy okazji badań kwalifikujących do przeszczepu miałam rozmowę z księdzem kapelanem, na temat sakramentów i wiary. Powiedziałam, że na nie mogę powiedzieć z całą mocą że nie wierzę. Ja WĄTPIĘ, a to jest różnica. Jednak czasem próbuje z nim dyskutować, a nawet kłócić, wiec w głębi duszy chyba wierzę. Jednak jego istnienie mocno się kłóci z nauką, więc skoro dał mi rozum, musi chyba zaakceptować to, że wątpię? Jedno jest pewne. Przy takim zbydlęceniu (nie wiem czy to właściwe słowo – raczej nie) rodzaju ludzkiego nie chce nawet wierzyć że jesteśmy na obraz i podobieństwo Jego… W obliczu takiej niesprawiedliwości i tylu nieszczęść i tragedii pochodzących ze strony człowieka WOLAŁABYM jednak aby Go nie było, niż był i spokojnie na to patrzył, ze sprawiedliwością czekając do końca świata. Nie mogę się również zgodzić iż cierpienie uszlachetnia. Ot tyle i nie uważam aby wiara stanowiła o czyjejś głupocie, czy ciemnocie. To FANATYZM świadczy o tych cechach, a fanatykiem można być nie tylko w kwestii wiary…

    Polubione przez 3 ludzi

      1. Fanatyzm- postawa oraz zjawisko społeczne polegające na silnej wierze w słuszność jakichś poglądów politycznych, religijnych lub społecznych występujące w połączeniu ze skrajną nietolerancją wobec przedstawicieli odmiennych poglądów.

        To teraz trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy nietolerancja jest z założenie czymś złym.

        Polubione przez 1 osoba

  2. Zapewne to pytanie jest też do mnie. Ok, odpowiem. Po swojemu, jak zwykle.
    Pytanie 1 – Nie uznaję siebie ani jako wierzącą, ani niewierzącą. Jestem poza tymi kategoriami. Wiara czy niewiara nie jest mi do czegokolwiek potrzebna. Nie jestem też wątpiącą, jeśli tak nad tym głębiej pomyśleć. I tak, najwyraźniej przyszłam z tą świadomością na ten świat.
    Pytanie 2 – Nigdy jej nie straciłam. Ja jej tak naprawdę nie miałam. Nie była mi do czegokolwiek potrzebna. I chyba nie jest.
    Pytanie 3 – Pytanie mnie nie dotyczy. W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Do niczego nie jest mi to potrzebne. Zapewne wiesz też co myślę o przekonaniach…

    Ani myślę Cię przekonywać do czegokolwiek. Olej to poszukiwanie dowodów. Tym bardziej cudzych. Nie powiem Ci nic innego niż to, co zawsze w takich sytuacjach. W sobie szukaj…

    Polubione przez 1 osoba

      1. Chyba sam sobie wyjaśniłeś, dlaczego ludzie usilnie chcą wierzyć w Boga. Bo boją się śmierci. Boją się tego, że po niej nie ma już niczego. A różne religie różnie opisują to, co się dzieje po śmierci. Sumą przypadków urodziłeś się w Polsce, więc wierzysz w katolicką wersję Nieba. Urodziłbyś się gdzie indziej, to byś wierzył w co innego, a z Nieba i Piekła byś się śmiał.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Nie jest. Pisałam już o tym u siebie. Nie wyobrażam sobie niczego… A po co mi to? Co po niej? Częściowo odpowiedziałam na to pytanie we wpisie o buddyzmie. Zajrzyj, wróć, poczytaj. Ale tylko częściowo. Więcej zostawiłam dla siebie i nie wiem czy chcę o tym mówić. Jak zechcę, to pewnie kiedyś o tym sama napiszę. Póki co, to jest tylko moje…

        Polubienie

  3. To nie ma sensu.. dlatego ja nigdy nie biore udziału w takich dyskusjach. Ja wierzę, i jestem Katoliczka, ale i tak wiele można mi zarzucić bo nie trzymam sie i nie ,,wyznaję” wszystkich zasad KK. Ale mam to gdzies. Bo to moja sprawa i moje sumienie a Bóg jesli jest to sam osądzi czy nalezy mi sie piekło, za spowiedź rzadziej niz raz w roku i za używanie antykoncepcji.. 😂 I zgadzam sie z ULOTNE CHWILE, ze to Fanatyzm świadczy o głupocie a nie wiara lub nie wiara. Ot, co.

    Ale tez zauważyłam, ze Ci niewierzacy czesto mają dużo wieksze parcie na przekonywanie do swoich racji.. nie wiedzieć czemu. Heh.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Przeważnie w moich rozmowach z wierzącymi obie strony mają tyle samo do powiedzenia, żadna nie stara się drugiej przegadać. Ale to już kwestia kultury osobistej chyba. Ale jeśli zaobserwowałaś, że niewierzący są w tej kwestii bardziej „agresywni”, to wynikać to może z tego, że mamy XXI wiek i ludziom ciężko jest zrozumieć, że ktoś jeszcze wierzy w mitologię… Nie mówię, że to źle, nie mówię, że to dobrze. Obie strony mogą się mylić lub któraś mieć rację. Ale to by może tłumaczyło parcie ateistów na przekonywanie wierzących do swoich racji 🙂

      Polubienie

  4. Cieszyłam się na piątkowy temat. Tymczasem dowiaduję się, że jeśli próbuję jasno i wyczerpująco odpowiedzieć na To, o co pytasz, to czytam gotowe tezy i niczego nie przedstawiam … Napisałam Ci logiczną i prawdziwą odpowiedź dlaczego nie ma w nauce dowodów na temat nieistnienia, nie przyjąłeś tego do wiadomości, dwa lub trzy razy zadając te same pytania. Dyskusja zakłada, że ma się kontrargumenty lub przynajmniej odhacza się coś przyznając się do niewiedzy i idzie się w argumentacji dalej. Nie zaszły takie przypadki. Mogłabym odpowiedzieć na pytanie pierwsze i drugie zadane tutaj, ale już mnie nauczyłeś, że zbędziesz odpowiedzi czymś tam i szybciutko o nich zapomnisz zadając to samo pytanie. Szkoda, że zawęża nam się ilość tematów na które oboje chcemy rozmawiać, ale czasami tak w życiu bywa 🙂 Pozdrawiam.

    Polubione przez 3 ludzi

      1. Oj,bo dostaniesz klapsa! Już nawet nie chcę wypominać kto kradł księdzu świeczki, bo tego nie zapomnę!!! 🙂 🙂 Sylwia, Bóg jest, przysięgam Ci to i niech w tym momencie zdechnę jeśli kłamię!! Ja czekam na konkretne argumenty, nie na bzdety naukowców 🙂

        Polubienie

        1. Ja nic o naukowcach nie wspomniałam. I tak samo mogę Ci przysiąc, że go nie ma i jeśli kłamię, to niech zdechnę w tym momencie. I zgadnij, czy zdechnę 😉 Żadne z nas nie zdechnie, bo albo go nie ma, albo jest i ma nas głęboko w dupie.

          Polubienie

    1. Poruszyłeś ciekawą kwestię. Wiara w Boga, której podłożem jest niewiedza. Czyli jeśli czegoś nie wiemy lub nie rozumiemy, to oznacza, że pochodzi od Boga. Kiedyś myślano, że błyskawice zsyła Zeus. Ale później odkryto, że to wyładowania atmosferyczne.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Tak sobie to wszystko tłumacz 🙂 Jeśli kiedyś będę miał możliwość się z Tobą spotkać to coś Ci opowiem… Nie jestem ciemniakiem który słucha ryków w kościele, nie trzymam się czegoś czego nie doświadczyłem….

        Polubienie

            1. Widzę bardzo wiele wokół siebie. Widzę, doświadczam i wierzę w wiele rzeczy, które inni uznają za dziecinadę lub zabobony. Ale w żadnej z tych rzeczy nie widzę Boga. Podoba mi się ta rozmowa 🙂

              Polubienie

  5. Stanley, próbowałem Ci w dyskusji obrazowo wytłumaczyć, że jeśli chcesz dowodu, że czegoś nie ma, nie zachodzi jakieś zjawisko, musisz mi powiedzieć, jakie to zjawisko, a biblijny „Bóg” obalił się sam, ze względu na sprzeczności, które Ci pod poprzednią dyskusją podawałem. Dowód niezachodzenia zjawiska w logice kończy się, gdy po przekształceniach nie zmieniających wartości logicznej, doprowadzamy zdanie do sprzeczności. Gdyby nauczyciel na lekcji matematyki żądał od Ciebie na zaliczenie roku dowodu na nieprawdziwość twierdzenia, którego by Ci do końca nie przedstawił (pomijając założenia i warunki), to nie skończyłbyś nawet podstawówki.
    Odpowiedź na pytania:
    1. Podobnie jak i Ty, jestem niewierzący od urodzenia. Nasze pierwsze słowa brzmiały „mama”, „tata”, a nie „boże jedyny”. I obaj chcieliśmy cyca i suchej pieluchy, a nie, żeby jakiś dziadyga schlapał nas kranówą, mamroląc przy tym zaklęcia.
    2. Nie mogłem stracić czegoś, czego nie posiadałem. Nigdy nie rozumiałem obrzędów religijnych, był to dla mnie teatrzyk, który odgrywałem by zyskać akceptację dorosłych, którzy niedwuznacznie okazywali mi, że tego oczekują. Przez dłuższy czas to mi wystarczało, bo jako dziecko starałem się zyskać akceptację dorosłych, ale gdy inne pragnienia były dla mnie ważniejsze, dorośli niedwuznacznie dawali mi do zrozumienia, że jak nie spełnię ich oczekiwań, to gotowi są mnie pobić. Pojebani dziecięcy bokserzy! Bardziej właściwym byłoby pytanie, kiedy zacząłem się przeciwstawiać ich indoktrynacji
    3. Zdefiniuj mi Boga, to Ci powiem skąd przekonanie, że go nie ma. Gdzie ma się znajdować, jakie ma cechy, jak wygląda… No niby Biblia mówi, że jesteśmy na jego wzór i podobieństwo, ale my przecież się różnimy i nie znajdujemy się wszędzie naraz, więc WTF?! Kiedyś oglądałem program o indiańskim plemieniu wierzącym, że zostaliśmy wyprowadzeni na powierzchnię Ziemi przez Wielkiego Kreta i czekamy, aż nas z powrotem zabierze do jej wnętrza. O niego Ci chodzi? Póki co, nie zauważyłem niczego, co by nosiło przesłanki inteligentnego projektu. Świat się rozwija tak, jak mu pozwalają warunki zewnętrzne, spadająca kropla przybiera kształt najmniejszego oporu nie dlatego, że ktoś się zastanawiał jak zaprojektować obiekt o najmniejszym możliwym w danych warunkach oporze, a dlatego że siły na nią działające tak ją ściskają, że nie może przybrać innego kształtu.

    Polubione przez 1 osoba

      1. Tak- z kretem tak. Z ubolewaniem jednak stwierdzam, że dziś nie pamiętam już nic oprócz tego Wielkiego Krata, który nas wyprowadził i ma po nas kiedyś przybyć. Nie wiem nawet, czy to plemię było z Ameryki Północnej, czy Południowej.

        Polubienie

      2. „A ja słyszałem o wyznawcach makaronu 🙂”
        @Stanley, ja piszę poważnie, o autentycznych wyznawcach takiej religii. Ciebie to śmieszy i uważasz, że robię jaja, ale ja naprawdę zapamiętałem taką religię z jednego z programów o egzotycznych kulturach typu tych, co robił Tony Halik. Próbujesz ironizować o wyznawcach makaronu (miałeś na myśli pewnie Latającego Potwora Spaghetti- Wielką Wszechwiedzącą Węglowodanową Istotę- Jego Makaronowatość, mackosławiącą nam wszystkim na Ziemi, RAMEN), ale w Wielki Kret ma swoich autentycznych wyznawców, to nie jest parodia religii, bo to plemię z jakiegoś lasu nawet nie słyszało o innych religiach. Czy Tobie się wydaje, że religia katolicka jest bardziej racjonalna niż „wielkokrecizm”, że go tak nazwę dla celów tej dyskusji. Popatrz na to z punktu widzenia osoby niewierzącej: Syn samego siebie i dziewicy, a Twój Stwórca będzie Cię sądzić za swój boski plan- i od tego, jak Cię osądzi będzie zależeć to, co będziesz robić przez wieczność, a na razie mści się na Tobie za tzw. grzech pierworodny niejakich Ewy i Adama, których nie znałeś ani Ty, ani Twój praprapraprapraprapra- przodek. Ty przywykłeś się nie zastanawiać, ale to brzmi naprawdę dziwnie. Jeszcze dziwniejsze jest to co w co wierzą katolicy przy okazji Eucharystii, choć nigdy nie mogę się dowiedzieć szczegółów, na przykład czy mamlanie Pana (pod postacią wafla) następuje na żywca, czy to są zwłoki przed zmartwychwstaniem- i dlaczego nie smakują jak mięso, lecz jak wafel. I ty to możesz nazwać grząskim gruntem, choć są to pierwsze pytania, jakie się cisną na usta człowiekowi, który nie podziela wiary katolickiej. I jak reaguje przeciętny katolik? Obrażając się na pytającego! Jakbym to ja wymyślił te obrzędy!!!
        Ja od Ciebie nie wymagam, żebyś przejął mój światopogląd, ale dlaczego piszesz o mnie, jakbym potrzebował dowodów, że te wierzenia mają wątpliwą podstawę.

        Polubienie

        1. Dokładnie tak. Łatwo utknąć w konkretnej wierze, jeżeli się nie zna lub nie chce poznać innych. Wtedy wiara, w której się siedzi po uszy wydaje się taka oczywista i słuszna, a inne śmieszne i niedorzeczne. Tylko, że działa to w obie strony.

          Polubienie

      1. Ty zadałeś pytania, ja odpowiedziałem. Nie rozumiem jak możesz wiedzieć swoje, skoro Twoje pytania dotyczyły tego od kiedy jestem niewierzący i kiedy straciłem wiarę? Wiesz coś więcej ode mnie w tym temacie? A może sprawdzasz na 100%, czy istnieje dobre i złe Mzimu o którym mówił Kali z „W pustyni i w puszczy”. Może jakiś ksiądz albo papież to sprawdził? Nie sprawdzamy też, czy istnieje wioska Smerfów, więc skąd możemy wiedzieć na 100%?
        A jednak nauka zna metody obalania teorii, jedynie teoria wymaga podania ścisłych danych, których od Ciebie, ani od nikogo nie udało mi się uzyskać, więc za bardzo nie wiem, co miałbym obalać.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Jak do tej pory nauka nie obaliła Boga, co najwyżej próbują robić to ludzie. Zadałem te pytania zrozumieć was i wasz światopogląd, jednego czego nie rozumiem to zatwardziałe przekonanie że musicie mieć rację…A może warto zostawić w sobie ten margines niepewności?

          Polubienie

      2. Tak naprawdę nie ma 100% pewności w sprawie czegokolwiek, to co wiemy to kwestia umowy i poczynionych założeń, zero jest zerem bo się tak umówiliśmy.

        Nawet smierć nie jest w 100% pewna ponieważ nie wiem o niej nic więcej, ze ciało przestaje oddychać, poruszać, się wydalać a mózg pracować … jednak czy to na 100% oznacza smierć? No cóż… to ze coś nie jest potwierdzone, czy udowodnione nie oznacza ze nie istnienie. Oznacza tylko to ze nie istnieje jeszcze narzędzie i/lub metoda pomiaru.

        Polubione przez 2 ludzi

      3. Z ciekawości: Po co mi margines niepewności? Żeby się nabawić nerwicy? Jak idę do sklepu, to nie zbroję się w broń automatyczną i granaty na wypadek napotkania terrorystów (wszak jest margines niepewności, mogą zaatakować), bo się do końca życia za swój lęk nie wypłacę, a mnie jest potrzebny spokój i zdrowy tryb życia. Zresztą nie sądzę, byś zachowywał dozę niepewności, czy nie przyjdzie po Ciebie Wielki Kret, by Cię zabrać z powrotem do wnętrza Ziemi.
        Na jakiej podstawie twierdzisz, że nauka nie obaliła Boga? Tego biblijnego? Przecież dawno temu okazało się, że nie ma żadnego Ojca w Niebie, bo nie ma nawet czegoś takiego jak Niebo, bo żeby to, co się autorom Biblii wydawało Niebieskim Domem, potrzeba jak najbardziej prozaicznej pary wodnej i źródła światła, a jedno zniknie, to i zniknie to, co się zdawało niedouczonym ludziom tamtych czasów Niebem wraz z jego Wielkim Mieszkańcem. Wielkim, ale oczywiście podobnym do nas (w czym, do jasnej cholery- ponoć na swój obraz i podobieństwo nas stworzył). Autorzy Biblii pieprzyli te farmazony, bo byli tak ograniczeni, że nawet nie wyobrażali sobie, że nauka się tak posunie, by pokazać jakie to beznadziejnie chybione. Ale gdy nauka się posunęła, następni wszystkowiedzący „badacze Biblii” mówią nam „bzybzybzy, zamazujemy, zamazujemy, to była metafora”. Bądź poważny. Jak chcesz obalenia twierdzenia, to mi je podaj- z wyraźnymi założeniami, dziedziną, jednoznacznymi definicjami pojęć. Albo znajdź kogoś, kto mi to przedstawi. Nie wiem czy wiesz, ale do obalenia twierdzenia wystarczy znaleźć jeden element z dziedziny, który go nie spełnia. Już Ci pisałem, że wystarczy też wykazać sprzeczność- w dowolnym zakresie. I umówmy się, że jak już ktoś przedstawi coś, co prowadzi do sprzeczności nazywając to religią, to niech przeprosi za wciskanie ludziom kitu i spierdala. Ja póki co udowodniłem wystarczająco dużo fałszywych informacji z Biblii, by uważać że jeśli dyskusja ma być poważna, to mam prawo oczekiwać na konkrety.

        Polubione przez 1 osoba

      4. Tak? Wydaje Ci się, że naukowcy nie wykazali czym tak naprawdę jest to, co się autorom Biblii zdało Niebem? Albo że nie wykazali, że Ziemia jest dużo starsza, niż się wydawało autorom Biblii, że maksymalnie może mieć lat. Albo, że biblijna kolejność stworzenia jest z dupy wzięta- w sprzeczności z wiedzą naukową? Albo, że niejaki Noe za chuja nie mógł wziąć na pokład Arki po zdolnej do rozrodu parce każdego stworzenia, bo nie wiadomo skąd by wziął budulec na tak wielki okręt, nie miałby ani umiejętności, ani czasu, by go zbudować, zdążyłby podczas załadunku umrzeć ze starości, a potop zdążyłby dawno go zalać i opaść, nie mówiąc już o tym, jak on by to wszystko wyłapał, skoro znał tylko swoje Grajdołkowo. Nie mówiąc już o tym, że Jezus sam przeczy boskim (czyli swoim również) przykazaniom, n.p. słowami: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). „Czcij ojca swego i matkę swoją” nadal aktualne?

        Polubione przez 1 osoba

      5. Naukowcy zrobili co do nich należy. Odkryli i opublikowali wiedzę. Ty nie masz obowiązku ani jej przyswajać, ani tym bardziej z niej korzystać- w końcu tyle osób chodzi do wróżki po porady, leczy raka cieciorką, wierzy w horoskopy i szuka systemu na totolotka. Nie obchodzą Cię sprzeczności wiary- co ja Ci na to poradzę? Co ja Ci poradzę, że nawet nie potrafisz powiedzieć w co wierzysz- w zasadzie oprócz przekonania, że po śmierci będzie lepiej (lub gorzej- zależy komu), to nie dowiedziałem się od Ciebie żadnych konkretów, podczas gdy ja Ci pisałem o bardzo konkretnych sprawach.

        Polubione przez 2 ludzi

        1. Konkretnych sprawach? Konkretnie to przedstaw mi dowody a nie cytuj naukowców 🙂 Wszystko można zakrzyczeć naukowymi bzdetami, tyle że nawet w sród naukowców są osoby wierzące, a to chyba o czymś świadczy 🙂

          Polubienie

      6. Świadczy to o tym, że ci naukowcy specjalizowali się w innej dziedzinie, niż analiza biblii pod kątem jej sprzeczności z faktami. Może dlatego, że jest to tak oczywiste, że nikt za to już nie zapłaci. Naprawdę chcesz rozmawiać na poziomie „nie cytuj naukowców- udowodnij mi”? Możesz popatrzeć sobie w lustro i powiedzieć, że traktujesz mnie poważnie?

        Polubione przez 2 ludzi

        1. Nawet gdyby Biblia okazała się „babolem” to wcale nie świadczy o tym że Boga nie ma 🙂 Traktuję poważnie każdego z kim toczę dialog. Z tymi których nie traktuję poważnie na poważne tematy nie dyskutuję.

          Polubienie

  6. Czekałam na piątek i się doczekałam!! 🙂
    Nie chciałeś debaty, ale raczej ją dostaniesz 😀 Mam taką (samolubną) nadzieję.

    Zanim odpowiem na Twoje pytania ostrzegę Cię, że po pierwsze: może mi z tego wyjść oddzielny wpis 😛 Po drugie: chcesz zrozumieć niewierzących, więc musisz się otworzyć na ich argumentację. Ja rozumiem wierzących, a wręcz czasami im zazdroszczę, więc zrozumienie jest możliwe.

    1) Nie pamiętam dokładnego momentu/przełomu, w którym przestałam wierzyć. Tak naprawdę wiara nigdy nie była mi narzucana, czy wpajana. Całe szczęście moi rodzice nie straszyli mnie kolesiem z brodą, który ześle mnie do piekła. Wiedziałam o Bogu, bo miałam w szkole religię, inni o nim mówili, święta były u nas w rodzinie obchodzone. Ale nie czułam żadnej presji, ani przymusu. Myśle więc, że z mlekiem matki nie da się wyssać ani wiary, ani niewiary, ale wychowanie rozpoczyna się od pierwszych chwil życia, więc…

    2) Twoje pytanie już na starcie brzmi sarkastycznie, bo napisałeś „cóż takiego się stało”, jakbyś się z góry naśmiewał. Dlatego wiele osób wątpi, że Twoje pytania mają na dłuższą metę sens.
    U mnie przyszło to z czasem. Rosłam, dojrzewałam, doświadczałam, obserwowałam, analizowałam, wyciągałam wnioski. Obserwowanie, logiczne myślenie i wyciąganie wniosków doprowadziły mnie do punktu, w którym odrzuciłam wszelkie bajki o gościu w chmurach. Świat jest niesprawiedliwy, ludzie okrutni, źli się bogacą, a dobrych spotykają nieszczęścia. Dzieci rodzą się kalekie, co już na starcie okrada ich z równych szans. Przykładów jest tyle, że możnaby napisać książkę. To NIEMOŻLIWE, że siedzi nad nami inteligentny (podobno) byt, który nas (podobno) kocha, bo to by oznaczało, że albo jest jebanym masochistą, albo stracił wszelkie moce i może jedynie siedzieć i szlochać…
    Ponadto sam fakt, że na świecie istnieje wiele innych religii i każda z nich jest przekonana o swojej słuszności pokazuje, że konkretne wierzenia są rzeczą nabytą- zależą od czasu i miejsca, w którym się urodziliśmy.

    3) Tu nie pomogę, bo NA PEWNO to nie jestem w stanie stwierdzić, czy go nie ma. Tak samo, jak wierzący nie mogą wiedzieć na pewno, czy istnieje. To jest kwestia WIARY, nie wiedzy. Jestem agnostykiem 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

      1. To w sumie chciałeś zrozumieć nasz punkt widzenia, czy czekałeś na to, żeby każdy argument odepchnąć słowami, że czegoś doświadczyłeś i poczułeś? Myślałam, że chcesz poznać nasz sposób myślenia, a przykładowo mój całkiem długi wywód podsumowałeś jednym zdaniem. To właściwie… po co było zaczynać taki temat?

        Polubienie

  7. Hahah Ci którzy wierzą tez maja przygotowane argumenty;).
    Nie wierze odkąd pamietam. A w zasadzie pamietam jak siedziałam w czwartej klasie podstawówki na chorze i kombinowałam jak ten Jezus z cudami wyskoczył. Jedyne czego nie umiałam sobie wtedy wytłumaczyć to cud wina w kanie galilejskiej… wtedy… dziś mam przynajmniej dwa wyjaśnienia.

    Nie wierze głównie dlatego ze nie potrzebuje zrzucać odpowiedzialności za moje życie. Sama daje sobie radę w konsekwencjami wyborów, nie potrzebuje ani kozła ofiarnego w stylu „bóg tak chciał” ani praprzyczyny w stylu „bóg tak chciał”.

    Łatwość z jaka oddzielam moralność etykę od narzedzia władzy jakim jest religia chyba tez sprzyja mojej niewierze.

    Często mówię natomiast kiedy ktoś mnienoyta o wiarę ze „szczerze wierze iż nienwierze”.

    Każdy z nas szczęśliwie dokonuje tego wyboru po swojemu, zgodnie ze swoim zapotrzebowaniem.

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Napisałaś tutaj bardzo ważne słowa o odpowiedzialności za swoje życie. I bez względu na to, co kto sobie zadecyduje w kwestii wiary, warto pamiętać, by brać na siebie zarówno planowanie życia, jak realizację planów i konsekwencje swoich czynów.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Podaliśmy Ci wiele argumentów. Piszesz, że wierzysz w Boga, bo go doświadczyłeś, bo coś Cię spotkało. I ja Ci wierzę. Na pewno jest tak, jak piszesz- że doświadczyłeś czegoś, co Ci udowodniło, że Bóg istnieje. Cieszę się razem z Tobą. Ale czy nie przyszło Ci do głowy, że może doświadczyłeś tylko SWOJEGO Boga? To trochę abstrakcyjny pomysł, mam nadzieję, że uda mi się wyjaśnić.
        Wierzysz w Boga, bo go doświadczyłeś. Widzisz zapewne jego działania/obecność w swoim życiu. Ale czy nie widzisz, co się dzieje wokół? Przecież nie jesteś jedynym człowiekiem na ziemi. Na takiego Boga się godzisz? Tego nie jestem w stanie zrozumieć. On jest podobno sprawiedliwy i nas kocha. Obserwując świat naprawdę w to wierzysz?

        Polubione przez 1 osoba

  8. Wiara zależy od tego, w jakiej rodzinie się urodziłeś , w jakim obszarze świata (ile liberanizmu wokół) i od własnych dojrzałych przemyśleń.
    Uważam, że każdy może wierzyć w co chce, nawet w makaron, byle swą wiarą się nie obnosił i nie narzucał drugim.
    Pozdrawiam serdecznie

    Polubione przez 3 ludzi

      1. Dlaczego, sam wierząc w Boga, jesteś taki nietolerancyjny względem innych religii i cudzych wierzeń?
        Jehowym „chodzenie po ludziach” nakazuje ich religia, a przecież oni wiedzą, że nie masz ani obowiązku z nimi rozmawiać, ani wpuszczać ich do domu, i raczej nie mają z tym problemu?

        Polubienie

        1. Ależ ja staram się być tolerancyjny, tyle że nie zawsze można.podobać że ktoś mi wchodzi na podwórko bez zaproszenia i zaczyna nagabywać? Ja z nimi nie rozmawiam,ale wchodzą na mój teren prywatny jak do siebie. Zapychanie skrzynki na listy ulotkami ma mi się podobać? Powiesz że nie mam obowiązku czytać-fakt-ale jehowi za wywóz śmieci mi nie płacą, a ich ulotki muszę wyrzucać do kosza… Tolerancja i owszem,ale nie gdy ktoś narusza moją prywatność.

          Polubienie

  9. Ja chętnie wezmę głos w dyskusji, choć nie określam siebie jako osoby niewierzącej. Jestem agnostyczką. Zastanawiam się nad istnieniem tej wyższej istoty, w którą tak wiele osób wierzy bez opamiętania. Zadaję pytania, czytam, dociekam.
    Kiedyś co tydzień chodziłam do kościoła, co miesiąc do spowiedzi. Zmieniło się to gdzieś po bierzmowaniu, gdy udzielał nam go pijany biskup. Przestałam, bo zaczęłam się zastanawiać jaki sens brać udział w czymś, co reprezentują osoby takiego pokroju.
    Najpierw od samej wiary odstręczyła mnie symbolizującą ją instytucja.
    Nie twierdzę, że Boga nie ma, ale nie wierzę, że istnieje i że te wszystkie „bajki” opisane w Biblii miały miejsce.
    Jeśli ktoś wskaże mi twarde dowody na istnienie Boga i na prawdziwość tych historii, wtedy przyznam wszystkim wierzącym rację i najprawdopodobniej uwierzę. Doceniam fakty, a nie domysły.
    Żeby była jasność – szanuję osoby wierzące (te zdrowo wierzące) i ciesze się, że wiara pomaga im osiągnąć pewien spokój w życiu. Bo jestem zwolenniczką równości – ktoś ma prawo wierzyć, a ja mam prawo wątpić. I obie postawy powinny być uważane za prawidłowe. Niestety tak nie jest.

    Ciekawy temat! Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

      1. Nie można mieć 100% pewności w obu przypadkach. Bo tak jak nie ma twardych dowodów, że Boga nie ma, tak samo nie ma potwierdzenia, że istnieje. Niektórzy po prostu biorą to za pewnik bez głębszej analizy. Chyba dlatego nazywa się to wiarą.

        Polubione przez 2 ludzi

  10. Czy jest Bóg? Nie wiem. Tak jak „Bagatelka” jestem agnostyczką. W życiu przeważnie miałam pod górkę 🙂. Były sytuacje, w których zwracałam się o pomoc do Boga i ta pomoc przychodziła a były też momenty kiedy pomoc o którą prosiłam nigdy nie nadeszła. A było jeszcze gorzej. Niektórzy mówią, że Bóg doświadcza. Moje pytanie: jaki ma w tym cel? Bóg jest przecież Miłością i nieskończoną Dobrocią. Jeżeli tak jest, to dlaczego do cholery jest wkoło tyle nieszczęść? Począwszy od chorób a kończąc na wojnach.Bo Bóg dał ludziom wolną wolę?
    Czasami wydaje mi się, że to ludzie sami wymyślili Boga, bo łatwiej jest przejść przez życie wierząc w coś lub w kogoś.Bo przecież wiara przenosi góry.🙂
    Pozdrawiam wszystkich serdecznie🙂

    Polubione przez 3 ludzi

    1. Dokładnie! Bo wiara to zawsze dobre usprawiedliwienie i wytłumaczenie. „Bóg tak chciał” – ten tekst najbardziej mnie boli, gdy stosuje się go w przypadku śmierci niewinnych dzieci. Jeśli Bóg chce żeby małe dzieciątko umarło, to czy można o nim mówić, że jest dobry skoro skazuje rodziców na wieczne cierpienie?

      Polubienie

            1. Czystym przypadkiem? Naprawdę teoria że pochodzimy od małpy jest Ci bliższa? Czy idąc do ZOO i patrząc na te zwierzęta zastanawiasz się czy któraś z nich nie jest Twoją krewną? 🙂 Ja jednak stawiam na bardziej optymistyczną wersję 🙂

              Polubienie

              1. Nie ubliża mi to, że mogę pochodzić od małpy, jeśli o to Ci chodzi 😉 Wręcz przeciwnie- dumna jestem z naszego gatunku, że tak doskonale potrafił ewoluować i dostosować się do prawie każdych warunków życia.
                A skoro już weszliśmy na tematy zoologiczne, to czy uważasz, że dinozaurów nigdy nie było i archeolodzy robią nas w jajo? Bo Biblia o nich przecież nie wspomina…

                Polubione przez 1 osoba

                  1. Bez sensu. Nie wspomina o dinozaurach twierdząc, że Bóg stworzył zwierzęta i ludzi dużo, dużo później, niż wymarły dinozaury. Czyli co, jakiś jego poprzednik wtedy urzędował?

                    Polubienie

      1. Przy założeniu, że chciał tak dla dobra tego dziecka, to może rodzicom łatwiej się wtedy pogodzić ze śmiercią dziecka? Czy nie łatwiej jest wierzyć, że owo dziecko, które umarło ma „lepiej” tam, gdzie teraz jest? Bo przecież w miłości do kogoś chodzi raczej o to, że chcemy najlepiej dla niego, a nie radości dla siebie samych, prawda?

        Nie wiem, czy to będzie adekwatne porównanie – ale dzieciom łatwiej jest się pogodzić ze śmiercią ukochanego zwierzaka, jeśli powie się im, że ów „odszedł do aniołków” i „jest mu tam dobrze”.
        Wiara, że istnieje jakiś nieskończenie dobry bóg, do którego odchodzi się po śmierci znacznie ułatwia godzenie się z przeciwnościami losu, stratą itd.

        Polubione przez 2 ludzi

        1. Nie wiem, może się mylę, ale osobie dorosłej też lżej umierać gdy ma w perspektywie niebo, niż że w raz ze śmiercią rozpadnie się na cząsteczki i zniknie na zawsze? Kiedyś śp. ksiądz Kaczkowski, który przez lata był duszpasterzem w hospicjum opowiadał, że ateiści gdy czuli zbliżającą się śmierć zaczynali szukać Boga 🙂 Nawet jeśli to niebo to tylko czcze mrzonki, jak zapewne uważasz, to wolę je, niż życie w świadomości że nic po śmierci nie ma… Zresztą jak jest i tak przekonamy się dopiero po… 🙂

          Polubienie

      2. Henre, możliwe, ale niestety mnie to nie przekonuje. Nie rozumiem po co Bóg najpierw zsyła takie cierpienie w postaci choroby na dziecko, tak ciężko je doświadcza jednocześnie obiecując że będzie mu później lepiej u niego…

        Polubienie

      3. Prawda, choroby wynikają z genów, ale skoro człowieka Bóg stworzył, to niektórym postanowił dać część wadliwych genów. Troszkę to z jego strony niesprawiedliwe. Grał w papier, kamień, nożyce czy co? 😛

        Polubienie

      1. Wydaje mi się, że wynika to z bardzo konkretnych portretów Boga, które przedstawiają poszczególne religie. Przynajmniej ja tak się do tego odnoszę. Nie jestem ateistką, nie mogę powiedzieć, że WIEM lub jestem pewna, iż Boga nie ma. Może i jest, ale mój pogląd polega na tym, że ŻADNA z religii, żadne wyznanie NIE WIE, jak on wygląda i działa. Każda religia się moim zdaniem myli. Każdą wymyślił człowiek. Może i jest gdzieś tam jakiś Bóg, ale religie zostały stworzone przez człowieka i do tego stopnia skrzywione, że przypominają groteskę.

        Polubienie

  11. A ja jestem zdania, że Bóg istnieje, ale nie jest odpowiedzialny za to co się dzieje na świecie 🙂 Zresztą, kto by ogarnął 7 miliardów ludzi w pojedynkę 🤔

    Ogólnie teraz prawie każdy mówi że nie wierzy, a jak przychodzi co do czego to biorą ślub kościelny i chrzczą dzieci także sceptycznie podchodzę do tematu braku wiary.

    Polubione przez 4 ludzi

        1. Niekoniecznie obłudne. To normalne, że obrzędy religijne, funkcjonując długo na jakimś obszarze, w jakiejś kulturze, zostają w tę kulturę wchłonięte. Stają się wówczas bardziej obrzędem o KULTUROWYM, a nie religijnym, zabarwieniu.

          Polubione przez 1 osoba

            1. Może na co dzień nie chodzi. A ślub kościelny to TRADYCJA.
              Pomijając, że wielu ludzi wyprawia go bardziej dla rodziny (nacisk społeczny), niż dla siebie.

              Przecież to samo jest ze świętami Wielkiejnocy i Bożym Narodzeniem – nawet osoby deklarujące się jako niewierzące je wyprawiają. Właśnie dlatego, że to część naszej kultury.

              Btw, tego typu myślenie ludzi wyznających jakąś religię – uzurpujące sobie wyłączne w stosunku do niewierzących prawo do pewnych świąt, czy obrzędów jest przejawem jakiegoś fanatyzmu. Że niezrozumienia mechanizmów kulturowych to już nie wspomnę. Z resztą zdecydowana większość różnych takich świąt i obrzędów została przez Kościół Katolicki zaadoptowana do swoich potrzeb z już istniejących świąt i obrzędów pogańskich.

              Polubione przez 1 osoba

                1. Zauważ, że przed taką komunią świętą musi też iść do przedślubnej spowiedzi. I co Ci do tego?
                  Z resztą co Ci do tego w co oni wierzą dopóki nie nawołują do krzywdzenia innych w imię swojej religii?

                  Polubienie

  12. Rękę dam sobie uciąć,że zadając te pytania wiedziałeś że spowodujesz taką reakcję i teraz się rechoczesz! Dać niewierzącym szansę a zrobią wszystko by zakrzyczeć Boga! Brawo Stachu! 🙂

    Polubienie

      1. Nie podoba mi się ta Wasza wymiana zdań. Czyli co, podpuściłeś nas, żebyśmy sobie według Ciebie „pokrzyczeli”? Czujesz się lepszy? Wyższy przez swoją wiarę? A my jedynie sobie krzyczymy, tak?

        Polubione przez 1 osoba

        1. Nieeee!!! To żadna podpucha! Po prostu dałem wam możliwość wytłumaczenia mi swojego światopoglądu. Ale wy musicie mieć świadomość że co byście nie pisali to i tak mnie do swoich racji nie przekonacie. Tak jak wy jesteście zacietrzewieni w tym że Boga nie ma, tak ja, że Bóg jest, a cała dyskusja jest po to, bym choć trochę was zrozumiał. A dyskusja z Martyną to tak tylko żartobliwie była.

          Polubienie

  13. Czołem. Niestety nie miałem okazji wypowiedzieć się w dniu debaty. Nadmiar obowiązków odebrał mi tę możliwość, a tak czy siak chciałbym dołożyć swoje trzy grosze. Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu. W dużym ogóle, jak i tematycznie, miłości w stosunku do Boga. Dyskusje na temat wiary mają w sobie fajne podłoże do zadawania pytań. W tej kwestii można zadać wiele odpowiednich, nadających się do przemyślenia. Bardzo długo starałem się odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących boskiej egzystencji, piekła, nieba, w sposób rozumowania i dociekania. To prowadzi do dyskusji, wielu sprzeczności, niekoniecznie klarownych odpowiedzi, w których wszyscy możemy się zgodzić. Dla przykładu: Dlaczego Bóg dał nam złość, zawiść, nienawiść i obłudę? Żeby równoważyły spokój, otwartość, miłość czy szczerość. Dlaczego nie mógł pozostawić nam jedynie tej drugiej grupy, w której wszyscy bylibyśmy pozytywnie spełnieni, pełni dobra? Ponieważ dał nam wolną wolę w wyborze, a to wymaga przeciwstawności, kilku skonkretyzowanych opcji. – w ten sposób można by ciągnąć dyskusję, szereg pytań, które wirują w kółko i pozostawiają niedosyt. Sięgam w takim momencie do Biblii. Ponownie zadaję pierwsze pytanie. Otóż, w Księdze Rodzaju, na samym jej początku, kiedy Bóg tworzy świat i naszych pierwszych rodziców, pozwala im na wszystko za wyjątkiem jednej rzeczy. Opowieść ta jest wszystkim znana, merytorycznie fantastyczna. Adam i Ewa zjadają zakazany owoc, w efekcie czego poznają dobro i zło, a za nim falę ciągnących się konsekwencji. Jeżeli człowiek w konsekwencji swojego pierwotnego wyboru, jest skazany na poznanie dobra i zła. Mierzenia się z nim na co dzień. Jeżeli rodzi się z dobrem i złem kiełkującymi w jego duszy i rozumie od samego początku, to nie ma możliwości na usprawiedliwienie go przed konsekwencjami obydwu spraw. Bóg ostrzegał, postąpiliśmy wbrew jego woli. Tak uczy nas Biblia, a to bardzo mądra księga, do której można się przyczepić o niejedno (niektórzy nie są w stanie zaakceptować, że po lecie przychodzi jesień), ale z której niejedną, pierwotną i niepodważalną mądrość można wyciągnąć ot tak.
    Zmierzam oczywiście do tego, że w wierze, jak i we wszystkim co niematerialne na tym świecie, potrzebujemy silnych uczuć. Musimy wyjść poza siebie, co jest zwyczajnie kosztowne, wymaga od nas swego rodzaju poświęcenia. Rozumiejąc poświęcenie jako czasowy proces w dochodzeniu do lepszego stanu, możemy zdziałać super rzeczy. Tak samo jest z wiarą. Zawsze mamy wybór, im starsze są nasze dusze i umysły, tym bardziej świadomi jesteśmy pewnych relacji ze światem, funkcjonowania samej instytucji jaką jest człowiek. Faktem jest również, że człowiek bez Boga jest samotny. W XXI wieku większość ludzi na tym świecie gnębi samotność. Ta jest niemal tak zabójcza jak epidemia nowotworów – zabija człowieka jeszcze za życia. Serducha są puste, szybko się starzeją, pozostają zobojętniałe, niepewne, w gruncie rzeczy opuszczone przez miłość. Skłaniają się ku wartościom, które zaprzeczają definicji słowa wartość. Bóg i wiara to dla wielu archaizmy. Dwa tysiące lat temu? Kogo by ten szmat czasu interesował, przecież ewoluowaliśmy. Jesteśmy daleko przed nimi.
    Bóg i wiara w niego mają niepodważalny sens dla ludzkości. Dla filozofów stanowi temat do egzaltacji przekonań, prowadzi do stawiania pięknych pytań. Czy życie bez Boga nie wiąże się z wieczną pustką? Czy życie bez Boga nie prowadzi nas – ludzi, do jednego, oczywistego zakończenia? Bycia zjedzonym przez robaczki i drobnoustroje? Vanitas vanitatum et omnia vanitas!

    PS. fajna dyskusja u góry, pozdrawiam.

    Polubione przez 3 ludzi

  14. Dal mnie bóg to wirtualny byt abstrakcyjny. Jeśli bym w niego wierzył to wysłałbym mu największą bombę wodorową jaką wyprodukowała ludzkość aby go pozamiatało bo w gruncie rzeczy jest największym zwyrodnialcem w tym świecie.

    Polubienie

Dodaj komentarz