W ostatnią drogę…

Dziś postanowiłem poruszyć dość nietypowy temat,a skłonił mnie do tego artykuł przeczytany w necie, w którym autor stwierdził m.in. że otwieranie trumny przed pogrzebem to relikt przeszłości i że nikt już nie żegna nieboszczyka np. dotykając ręki. U nas wygląda to tak, że jeżeli ktoś ma taką możliwość, to trumnę z nieboszczykiem ustawia w domu. Zwykle nie trwa to dłużej niż dobę, chyba że jest taka wola rodziny, albo nie ma możliwości wcześniejszego pochówku. Owszem, teraz ludzie częściej decydują się na umieszczenie ciała np. w przycmentarnej kaplicy, ale szczególnie na wsiach jest jeszcze tradycja że ciało w ostatnią drogę wyrusza z domu. Opowiem jak to wyglądało gdy zmarł mój dziadek… Zmarł nieborak w poniedziałek rano… Ubraliśmy go,a właściwie ta „przyjemność” przypadła mi, i Bóg mi świadkiem nikomu nie polecam, bo ubieranie nieboszczyka zostaje w człowieku na długo! Do dziś mam przed oczami bezwładnie latającą głowę a to było 5 lat temu… Oczywiście zaczęły się porządki w domu i to w tempie ekspresowym, załatwianie formalności itp. Firma pogrzebowa przywiozła trumnę, ułożyliśmy go i zaczęło się wydzwanianie po rodzinie. Wieczorem zeszło się pełno ludzi na różaniec i trwało to do późnego wieczoru. Na noc oczywiście zostawia się trumnę otwartą, wieko stało w ganku, świece i światło się paliły przez całą noc… Jak się śpi z nieboszczykiem pod jednym dachem? Krótko! U nas było na tyle dobrze, że trumna stała na parterze a spaliśmy na piętrze, ale jeśli komuś udało się zasnąć to tylko ze zmęczenia tym dniem… Następnego dnia od rana przez dom przewijali się ludzie… Na naście minut przed wyprowadzeniem przyjechał ksiądz, modlitwa, „łapiduchy” zamknęli trumnę i całe towarzystwo ruszyło do kościoła… Wróć! Pominąłem pożegnanie! Tu każdy z rodziny kładł rękę albo na rękach nieboszczyka,albo na głowie… Jedna z ciotek pocałowała nawet w czoło… I jeszcze wspomnę o jednym, gdy trumna przekraczała próg domu zrobili coś co ja nazywam „kołyską” tzn. trzykrotnie buja się trumnę w przód i w tył. Co to ma znaczyć? Wersje są różne… Ponoć w ten sposób ostatni raz żegna się z progami swego domu… Potem to już standard: w samochód, do kościoła, na cmentarz i do grobu. Tak to wygląda u nas…
*pamiętam czasy, gdy jeszcze nawet kilka kilometrów trumnę z ciałem niosło się do kościoła i na cmentarz wspartą na ramionach i cały kondukt szedł pieszo… 🙂 Ale to było naście lat temu 🙂 A jak jest u was z tym teraz? Podobnie jak u mnie?

60 myśli na temat “W ostatnią drogę…

    1. Powiem Ci szczerze że w mojej najbliższej okolicy był tylko jeden przypadek gdzie człowieka spopielili, a i to dlatego że po pierwsze zmarł w Szwajcarii a jego ciało znaleźli w znacznym rozkładzie,więc nie było innego wyjścia, więc sprowadzili go w urnie, ale nigdy w życiu nie byłem na takim pogrzebie, gdzie chowano by kogoś skremowanego… I sam, osobiście też wolał bym być pochowany w całości, żeby móc jeszcze kilka żyjątek sobą nakarmić 🙂

      Polubienie

  1. Do dziś pamiętam zapach ciała jak trzeba było pocałować tatę w ostatnim pożegnaniu, szliśmy przez całą wieś do kapliczki, drogą już samochodami, bo leży w małym lasku, wśród drzew, tam cmentarz malutki jest. Miałam mniej niż 5 wiosenek. Nigdy już wiecej nikogo tak nie żegnałam, a minęło czterdzieści kilka wiosenek…i kilka pożegnań…nie musiałam ubierać, robił to miły Pan z prosektorium, nie patrzę do trumny, chcę pamiętać za życia, z kaplicy pochód przez miasto, najgorsze wydaje się zakopanie, zawalenie ziemią.
    Moje części niech biorą na ratunek innych, może się przydadzą:) i coraz częściej ludzie decydują się na spopielenie, powstało w niedalekim mieście takie miejsce.
    …ale temaaacik…dla mnie jak kosmos…nie mówię o tym…wierzę, że gdzieś tam są i czuwają nad nami:) i się spotkamy…to tylko zmiana opakowania:)
    …hymmmm…to teraz można pożyczyć miłego dzionka! Nostalgia na bok! W końcu słoneczko się nieśmiało przebija:) i…powiedz coś dzisiaj śmiesznego, zrób coś szalonego, daj komuś coś dobrego, odbierz uśmiech za uśmiech, zrób do przodu krok odważnie, ciesz się życiem…to ważne!

    Polubienie

    1. Fakt,zwłoki pachną dość charakterystycznie, szczególnie jak poleżą w cieple dłużej niż dobę… Temat na wpis nasuną mi się po przeczytaniu pewnego artykułu w necie 🙂 Puki co żyjemy i tym się cieszmy 🙂 Miłego dnia 🙂

      Polubienie

      1. Tak! Pięknie napisałeś…póki co żyjemy…a wczoraj już było, dzisiaj już jest, ale jutra może już nie być. Dlatego cieszę się każdą tutaj chwilą…jest jeszcze tyle do zrobienia, tyle planów i nadzieja…że się uda:)

        Polubienie

  2. Z miejscowości, z której pochodzę kiedyś kondukt żałobny szedł z kościoła przez miasto aż na cmentarz. Teraz jest już kaplica. Od rodziny zależy, czy otworzy trumne i na jak długo. Na mszy trumna jest zawsze zamykana. W zeszłym roku byłem na pogrzebie i parę dni przed odbywał się różaniec w przycmentarnej kaplicy z otwartą trumną. Przyznam, że jest to truchę traumatyczne. Co raz więcej jest kremacji, a urny chowa się do normalnych grobów. No i nikt nie śpi z nieboszczykiem domu.

    Polubienie

    1. Powiem Ci szczerze, że sam też wolał bym mieć taki tradycyjny pogrzeb, z trumną w domu, choć zgadzam się że to jest dość traumatyczne przeżycie, ale jestem tradycjonalistą i nie wyobrażam sobie innego… Choć czasy się zmieniają i jeśli jeszcze trochę pożyję to nie będą patrzeć co mi pasuje tylko pochowają tak jak im pasuje 🙂

      Polubienie

    2. Co do spania z nieboszczykiem w domu, to raczej o spaniu być mowy nie może 🙂 ale widzę po okolicznych wsiach i moim osiedlu, że jeszcze sporo rodzin jednak ciała w domu trzyma… Choć powiem Ci szczerze że w łeb takie przeżycie wali, wiem po sobie, bo przez te dwa dni chodziłem jak naćpany…

      Polubienie

  3. U nas pogrzeby niewiele się różnią, choć ludzie częściej korzystają z kaplic i domów pogrzebowych, tym bardziej że np. mieszkający w blokach nie mają innej możliwości.

    Polubienie

  4. Dzień wcześniej, wieczorem odbyła się w cerkwi panachyda dla najblższych, wtedy, na początku była otwarta trumna, bo tak zadecydowaliśmy, ze względu na mojego Tatę. Pożegnał się i już trumna była cały czas zamknięta, również nazajutrz w czasie mszy żałobnej. To była nasza decyzja. Mam spędziła noc w cerkwi… A jak jest w mojej wsi? Nie wiem, pewnie różnie, ale raczej już mało kto trzyma nieboszczyka w domu- wszystko zleca się firmom pogrzebowym.
    Osobiście chciałabym być skremowana- miejsce pochówku już mam.

    Polubienie

            1. Fakt,to rzeczywiście dobry powód, ale trochę odpowiadasz na mój wpis który pojawi się we wtorek 🙂 U nas jeszcze spopielanie modne nie jest, ale może dlatego że i krematorium blisko nie mamy…

              Polubienie

  5. 5 i 1 rok temu pochowałam rodziców. Ich ciała zabrano z mieszkania zaraz po stwierdzeniu zgonu przez lekarza. Kaplica. Odmawianie różańca w rodziną przy trumnie. Orszak na cmentarz (msza w innym terminie), znowu krótka modlitwa. Przed wyprowadzeniem trumny z kaplicy kazałam ją otworzyć, żeby włożyć matce różaniec w ręce – nie chciałam, żeby to zrobił ktoś obcy z zakładu pogrzebowego.
    Ten zwyczaj z trzykrotnym podrzucaniem zwłok przy opuszczaniu domu jest praktykowany i u nas i jest to pożegnanie zmarłego z domownikami.

    Polubienie

  6. Zaproponowałeś ciekawy temat do dyskusji i mam nadzieję, że dużo osób weźmie w niej udział. Widzisz? Kolejna pochwała 😉 Zupełnie co innego, niż wieczne jęczenie bez absolutnie żadnego postanowienia o poprawie 😛 Pomimo, że będziemy tu dyskutować o zwłokach i pogrzebach haha 😛

    Uważam, że takimi delikatnymi/traumatycznymi wydarzeniami powinni się zajmować profesjonaliści, czyli lekarze, zakłady pogrzebowe i inne zawody. Ci ludzie mają do tego predyspozycje, przeszkolenie, doświadczenie. Znają swoje granice, mają odpowiednią odporność psychiczną. Obcowanie ze zwłokami, szczególnie bliskiej osoby, może mieć ekstremalne konsekwencje. Każdy z nas jest inny i tak naprawdę nigdy nie wiemy, jak zareagujemy. Jedynymi zwłokami, z którymi miałam taki kontakt, były zwłoki biologicznego ojca mojego syna. Wyglądał tak, jakby spał, tylko że nie spał i ciężko było mi sobie uświadomić, że nie żyje, nawet stojąc nad trumną. Dotknęłam go tylko raz i miałam wrażenie, że jest zrobiony z plasteliny. Jego matka, czyli babcia mojego syna, głaskała go, a nawet całowała w czoło. Ja bym nie mogła- dla mnie to była po prostu groteskowa kukła z plasteliny. Ale może dla niej, jako matki, miało to duże znaczenie, może było dla niej szansą pożegnania się, zobaczenia go po raz ostatni? Szczególnie że to ona znalazła go wiszącego w jego mieszkaniu. Nie wzięłam mojego syna ani na pogrzeb, ani po to, żeby zobaczył ciało. Nie miałam pewności, jak by zareagował. I po co mu to właściwie było? Cieszę się, że jestem z Warszawy i u mnie w rodzinie nikt ze zwłokami nie musiał spać 😛

    Polubienie

    1. Jak dziadek leżał w trumnie to Oli też nie pozwalaliśmy schodzić na dół, bo to nie jest widok dla dziecka. To wchodzi w łeb jak cholera. A już samo ubieranie nieboszczyka… Zastanawiam się jakimi ludźmi muszą być osoby które robią to zawodowo…Albo Ci którzy pracują w prosektoriach… W sumie matka Twojego faceta też musiała dostać porządnie w łeb, bo znaleźć swojego syna wiszącego… Z tego co widzę trzymanie zwłok w domu to bardziej taka wsiowa i małomiasteczkowa tradycja, bo dla mnie to nic nadzwyczajnego a zdecydowana większość z was z tym się ostatnio nie spotyka… 🙂 I zauważyłem jeszcze coś, że większość z komentujących chce być skremowana… Skąd to się bierze? Lęk przed przebudzeniem w trumnie? 🙂 Ja jednak chcę być pochowany w całości, bo z grilla dobra jest kiełbaska albo szaszłyki a nie Stasiek 🙂

      Polubienie

      1. Ja malo tego, ze chcialabym byc skremowana, to jeszcze chcialabym, zeby bliscy pochowali moje prochy i zasadzili na nich drzewo. Pozniej moznaby na drzewie zawiesic hustawke, albo hamak- na cos bym sie przydała chociaz. Bo chowanie ciala w ziemi zabiera bardzo duzo miejsca, a do tego jest pewnego rodzaju kultem ciała, bo przeciez nie osoby, ktora je opuscila.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Heh, Łukasz Orbitowski, którego lubię czytać i słuchać (i którego profile na Facebooku polecam wszystkim, bo nagrywa fajne filmiki) użył niemal identycznych słów opisując swój pochówek 🙂 Szkoda że prawo tego zabrania, ale gdybym mógł wybierać, to chciałbym być pochowany w swoim ogródku. Co prawda ma to jedną wadę, że psy by się na mnie załatwiały, ale przynajmniej leżał bym w miejscu które lubię a nie w obcej ziemi… Co się tyczy kremacji, to gdzieś wyczytałem że członkowie rodziny mogą zatrzymać 20% prochów dla siebie, a to już jakieś pole do popisu jest…

          Polubienie

            1. A szkoda 🙂 Nie czytałem żadnej jego książki, tu przyznaję się bez bicia, bo to nie mój gatunek literacki, choć jego ostatnia książka „Kult” ponoć jest dobra, ale śledzę na bieżąco jego twórczość na Facebooku i gwarantuję że jego podejście do życia by Ci się spodobało 🙂

              Polubienie

  7. W naszej rodzinie zawsze trumna jest otwarta (w kaplicy),żeby można się było pożegnać.Jeżeli są kremacje to wtedy tylko najbliżsi mają taką sposobność. Mamy taki zwyczaj ,że zmarłemu dajemy coś ze sobą.Jakiś przedmiot ważny dla danej osoby.
    Jeżeli ktoś umiera w domu ciała zabierane po stwierdzeniu zgonu przez lekarza.

    Polubienie

  8. Mnie zastanawia coś innego a mianowicie co jest takiego niewłaściwego w dotykaniu ciała zmarłej, bliskiej osoby? Co innego gdy zmarły był dla nas obcy, ale gdy jest nim ktoś kochany to nie powinniśmy czuć lęku czy wstrętu. ..

    Polubienie

    1. Dobre pytanie… Śmierć we wszystkich wzbudza negatywne emocje i chyba każdy czuje przed nią mniejszy lub większy lęk, więc nie dziwią opory przed dotykaniem jej… Ja nigdy nie czułem wstrętu, a strach? Hmmmmm, czy można to nazwać strachem…. Powiem tak, gdy dziadek leżał martwy na łóżku nie czułem żadnego strachu ani oporów przed patrzeniem, ba, nawet zrobiłem parę zdjęć komórką, sytuacja zmieniła się gdy leżał w trumnie, ale nie pytaj dlaczego… Zresztą nie tylko u siebie widziałem takie opory. W dzień pogrzebu, rano, gdy trzeba było po coś zejść na parter, to nie było chętnego żeby zszedł sam!!!!!!!!!!

      Polubienie

        1. Był…ale jakiś taki irracjonalny… Bo to wyglądało tak, jakbyśmy się obawiali że zejdziemy na dół a nieboszczyk wstanie z trumny… Sam tego nie potrafię wytłumaczyć, tym bardziej że na chłodno ten strach wydaje się po prostu głupi czy wręcz śmieszny… Ale co wymagać po zmęczonych śmiercią bliskiego człowieka ludziach…

          Polubienie

  9. Mama wystawiona w kościele 3 miesiące temu. Podeszłam do trumny, bo chciałam ja pożegnać pocałunkiem w czolo, ale się walnęłam trumną w cycek i do dzisiaj pamiętam to dziwne uczucie. Nie chciała chyba sie ze mna pożegnać!

    Polubienie

  10. 30 lat temu w dużej wsi pamiętam, ze ciało w trumnie było wystawiane w domu, a w kondukcie żałobnym zawodziły płaczki 🙄
    20 lat temu w małym mieście ciało również było wystawiane w domu, a potem kondukt żałobny przechodził pieszo przez całe miasto z kościoła na cmentarz. Potem nastała era domów pogrzebowych i kaplicy przy cmentarzu.
    Od kilku lat w dużym mieście bywam na pogrzebach świeckich, coraz częściej ciało zmarłego jest kremowane, spełniane są różne prośby rodzin, np puszczana jest ulubiona muzyka zmarłego.
    Ja też jestem za kremacją. Może kiedyś będzie można rozsypywac prochy, to chętnie skorzystam z takiej opcji, bo ile pokoleń będzie dbalo o mój grób? Dzieci i ewentualnie wnuki jak nie wyjadą z tego kraju. A tak przy okazji… nie lubię robaków 😉

    Polubienie

  11. Ha! Ktoś tu się nie spodziewał za wiele komentarzy…ha?! To jeszcze jeden plus dla Ciebie, bo z takim kimś można zapodać każdy temat:) a jaki masz plan na czołówkę bloga? Rąbek tajemnicy proszę…i co tam dzisiaj porabiasz? O czym myślisz? Co czytasz? Jakie miejsca odwiedzasz? Jak zdrówko i serduszko? Gdzie Kropka? Jak pogoda? A komary masz przy sobie? Za czym tęsknisz? Co najbardziej kochasz? Co już się spełniło, a nieosiągalnym było? Jadłeś coś dziś smacznego? A do której śpisz jak masz wolne? Czy budzi Cię śpiew za oknem? Mnie budził do pracy mój aniołek jak już odszedł…oni są zawsze będą…Na ostatnim pożegnaniu znalazły się krzyżówki w trumnie i paczka papierosów… nie zegarek (czas już się nie liczy) czy różaniec (to nasze wspomnienia i modlitwy pomagają przejść na drugą stronę) -to co tygrysek lubił najbardziej.
    Pięknego wekendu życzę!

    Polubienie

    1. Pytań nazadawałaś że nie wiem od czego zacząć 🙂 Plan na czołówkę jest ale to jeszcze trochę potrwa,ale na pewno będzie weselsza 🙂 Dziś cały dzień jeździłem po urzędach. Mnie śpiewy nie budzą, raczej pianie koguta 🙂 Miłego weekendu Ci życzę 🙂

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Stanley Maruda Anuluj pisanie odpowiedzi