Sobota… Sobota….

Zapłaciłem prawie dychę za małą buteleczkę szamponu dla psa… Czemu Wam o tym piszę? Bo gdy uświadomiłem sobie ile kosztuje szampon którego ja używam to nastąpiło pierwsze dzisiejszego dnia załamanie… Drugie nadeszło gdy zrozumiałem że pies ma w tym domu większe prawa, bo gdybym ja narobił na dywan to na strzeleniu gazetą po dupie by się nie skończyło… Los jest jednak niesprawiedliwy…A gdyby dodać to że pies może sam sobie wylizać jajka… Moje życie nie ma sensu… Wybaczcie mi ten tekst, gdyż nie wiem co czynię…
Od następnej soboty ruszają recenzje i zacznę naprawdę dobrą książką. Zresztą niezłych tytułów pojawi się w wakacyjne soboty kilka, więc może traficie coś dla siebie. Oczywiście możliwość komentowania będzie wyłączona, ponieważ sobota to taki dzień w którym o dziwo zdarza się więcej zajęć niż na tygodniu i nie bardzo mam czas siadać do blaszaka, a poza tym nie chcę by osoby nie zainteresowane książkami zmuszały się do pisania komentarzy… 🙂 Trochę już Was znam… 🙂
Co jeszcze by tu napisać… Uszkodzony mięsień dokucza, zapowiada się maraton upałów a we mnie jest tyle radości życia że tylko wziąć sznur i pójść się utopić… Dobra, wystarczająco Wam namarudziłem! Wasz skromny acz uroczy sługa bierze się za robotę a Wam, pozytywnym mordeczkom, życzę MIŁEGO WEEKENDU!